Został zatrzymany po ucieczce Łukasza Żaka. Teraz poznajemy jego stronę

Dodano:
Tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej Źródło: YouTube / Vitrina PL
Jeden z mężczyzn, który był w samochodzie Łukasza Żaka, kiedy doszło to makabrycznego wypadku, nie zgadza się z zarzutami. Jego obrońca tłumaczy, że sytuacja Macieja O. była zupełnie inna.

Do makabrycznego wypadku doszło w nocy z 14 na 15 września na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Pędzący volkswagenem arteonem 26-letni Łukasz Żak miał uderzyć w tył jadącego przed nim forda. W wyniku zdarzenia zginął 37-letni kierowca forda, a jego żona i dwójka dzieci – o-letnia córka i 4-letni syn – trafili do szpitala w ciężkim stanie.

Zaraz po wypadku Łukasz Żak opuścił kraj i trafił do Niemiec. Tam czeka teraz na ekstradycję. Nie wiadomo jednak, kiedy do niej dojdzie. – Obecnie rozpatrywana jest kwestia dopuszczalności ekstradycji. Aktualnie nie jest możliwe przewidzenie, czy i ewentualnie kiedy osoba ścigana zostanie przekazana polskim władzom – powiedziała Wirtualnej Polsce Annika Knorr z Prokuratury Krajowej Schlezwiku-Holsztynu.

Jechał z Łukaszem Żakiem. Nie zgadza się z zarzutami

Ale Łukasz Żak nie jechał sam. Poza nim w pojeździe znajdowały się cztery osoby: jego dziewczyna oraz trzech kolegów Mikołaj N., Damian J. i Maciej O.

O ile w przypadku partnerki sprawa była jednoznaczna, ponieważ kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala, o tyle w przypadku pozostałych współpasażerów wyglądało to inaczej. Cała trójka została zatrzymana i tymczasowo aresztowana. Zarzuty dotyczą przede wszystkim nieudzielenia pomocy pokrzywdzonym oraz utrudniania postępowania.

Onet skontaktował się z obrońcą 28-letniego Macieja O. Ten sprawę przedstawił nieco inaczej. – Wersja mego klienta dość mocno różni się od tej przedstawianej przez prokuraturę. Jest niewinny, co wynika nawet z materiałów dowodowych – powiedział portalowi mec. Krzysztof Dadura, obrońca mężczyzny.

– On był tam na miejscu w zupełnie innej sytuacji niż pozostali jego koledzy. Sam był też pokrzywdzony. On był właściwie w tej samej sytuacji, w jakiej była ta dziewczyna Łukasza Ż., choć oczywiście miał lżejsze obrażenia niż ona – tłumaczył mecenas. Wśród obrażeń wymienił stłuczenia rąk i nóg i obrażenia.

Obrońca oskarżonego: Prokuratura poczuła, że sprawa jest medialna

Maciej O. miał tym samym nie brać udziału w „odganianiu” osób chcących udzielić pomocy. – Był cały czas z boku. Wyciągnęło go z rozbitego auta dwóch przypadkowych ludzi, którzy pojawili się tam na miejscu. Podczas tych wszystkich akcji odganiania, przebierania się, ucieczek i tych innych dziwnych sytuacji, podkreślam raz jeszcze, był z boku – mówił obrońca mężczyzny.

Według mecenasa dowody na taki przebieg zdarzeń wynikają zarówno z relacji świadków, jak i z nagrań ze zdarzenia. – Prokuratura poczuła, że sprawa jest medialna i wrzuciła wszystkich do jednego worka, nawet nie analizując prawidłowo tych zeznań świadków. Byłem w szoku, jak zobaczyłem materiały dowodowe, bo wynika z nich, że było zupełnie inaczej, niż przedstawiła to prokuratura – ocenił mec. Krzysztof Dadura.

Źródło: Onet.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...